Serwisowanie inflatora Halcyon

 Inflatory od skrzydeł Halcyon pracują długo i bezawaryjnie tylko pod warunkiem regularnego przeglądania i smarowania. Zdarzało się że inflatory te w zimnej wodzie zamarzały w pozycji otwartej, dopompowując cały czas skrzydło. Winny był nie inflator, ale brak jego obsługi – „żeby jechać trzeba smarować”.

Cóż więc robić żeby działało?

Zaczynamy od demontażu. Musimy wykręcić z inflatora przycisk dodawczy.

Możemy trafić na dwa rodzje inflatora – w zależności od roku produkcji skrzydła. Inflatory „starsze” łatwo rozpoznać po stalowych przyciskach. Inflatory „nowe” to te z przyciskami wykonanymi z plastiku.

To jest oczywiście starszy model.

Do rozkręcenia go potrzebujemy płaski klucz np. nastawny – szwedzki, nie wiadomo dlaczego popularnie zwany francuskim.

Klucz prezentowany na zdjęciu nie jest może pierwszej urody, ale za to ma za sobą pewną historię nurkową i nie z jednego morza sól już widział.

To jest oczywiscie inflator nowy (nowszy od tego starszego).

Tutaj, jak łatwo zauważyć z płaskim kluczem nie poszalejemy. Jankesi wymyślili sposób żeby skomlikować nam życie, ale polak potrafi…

Potrzebujemy klucza który może wyglądać np tak:

 

Ale na pewno można zaimprowizować go w jakiś prostszy (nie wymagający użycia tokarki i frezarki) sposób.

Takim kluczem możemy przystąpić do wykręcania przycisku dodawczego.

No to rozkręciłem już dwa inflatory – co po zgrabnym ułożeniu na stole wygląda tak.

Po lewej stary, po prawej nowy.

Tutaj już okazuje się że stare wygląda jakby nieco solidniej. Korpusy, przyciski i suwadła starych inflatorów wykonane były w całości ze stali kwasoodpornej i sól oraz inne osady z wody nie wyrządzają im żadnej krzywdy. Inflatory nowe mają korpus przycisku dodawczego oraz suwadło wykonane z chromowanego (lub niklowanego) mosiądzu i niestety powłoka ta nadjedzona solą, kamieniem kotłowym i zębem czasu potrafi schodzić. Nie wpływa to w żaden sposób na funkcjonowanie inflatora – o ile oczywiście jest serwisowany – ale nie wiem jak będzie to wyglądało po np 15 latach użytkowania.

Dalej w zależności od wersji musimy posłużyć się płaskim wkrętakiem (stary) lub kluczem płaskim (nowy). Z drugiej strony musimy przytrzymać za przycisk dodawczy (można w imadle lub kombinerkami – ale z wyczuciem żeby nic nie zniszczyć, np przez gumę).

No i przyciski dodawcze mamy rozebrane.

 

Tak naprawdę cały nasz trud prowadził do tego żebyśmy dostali się do tych właśnie elementów – nazwijmy je sobie suwadłami.

Na każdym z nich założone są 2 oringi (bez znaczenia czarne czy zółte). To właśnie one są przyczyną naszych problemów a w zasadzie zwykle jeden z nich (na zdjęciu ten z lewej strony). Jeżeli są zniszczone lub twarde – wymieniamy. Jeżeli nic im nie dolega lub wymieniliśmy je na nowe to smarujemy je GRUBO smarem silikonowym i możemy składać.

Aaaaaa zapomniałby – a wszyscy na to czekają…. Jaki to rozmiar oringu?

No dobrze – powiem – 2,9 x 1,78 i żaden inny.

Włożyliśmy suwadła w korpusy, zaraz założymy sprężynki i przykręcimy przyciski. Producent daje tutaj na gwint kroplę kleju do gwintów – żeby nie odkręcało się samo. Ja daję tutaj odrobinę smaru silikonowego – żeby następnym razem łatwo mi się odkręciło – i mocno dokręcam.

Oczywiście nie zapominając o sprężynkach.

Jak często to robić? Tak często żeby oringi nie wysychały z powodu braku silikonu. Wydaje mi się że nie rzadziej niż co 20 nurkowań.

No to jeszcze tylko napisy końcowe i lista tych którzy udział wzięli: